niedziela, 17 lutego 2013

Weekend!


***

         Apel poranny na głównym placu, powitanie uczniów. Miło się zaskoczyłem, gdy jedna z uczennic powiedziała do mnie: „Dzień Dobry” po polsku!



I ciągle wieszają tę flagę "do góry nogami"! ;)
                                Transparencik w tle (po lewej stronie) cały czas wisi ;)

         Tego dnia miałem 5 godzin zajęć w szkole po czym po prostu padłem spać. Zmęczenie przychodzi znacznie szybciej przy temperaturze 30 stopni i wysokiej wilgotności powietrza.

         Nie opisywałem jeszcze jak wygląda indonezyjska łazienka-toaleta, a to też jest ciekawy przypadek wbrew pozorom. Narożnik jest wydzielony murkiem, mniej więcej 70cm2 do wysokości pasa. Jest on zawsze napełniony wodą, którą używa się do kąpieli i utrzymania czystości przy dwójeczce (jedynka to siku). Na powierzchni wody unosi się tzw: „scooper”, którym to napełnia się wodę  i polewa na ciało.

W domu, w którym mieszkam jak widać powyżej jest kibelek siedzący. W większości indonezyjskich domów jednak jest dziura w podłodze. (Na Małysza!)


***

        Dzień wolny, więc pobudka dopiero o ...7:00. Przy robieniu porannego prania wystąpiła mała kolizja – zalałem pół kuchni. Na szczęście nikogo nie było w domu, szybko sprzątnąłem i zachowywałem się tak, jakby nic się nie stało..
Przed południem umówiłem się z Bidzikiem w szkolnej kantynie, która wygląda tak:

                          Nie dałbym ręki uciąć, że zasady BHP są tu przestrzegane

         Wypiłem imitację czerwonej fanty z proszku za 500 rupii (ok. 17gr.) i zjadłem czekoladowe herbatniki w tej samej cenie. Łączny koszt inwestycji (w siebie) - 34gr.
          Bu Ummi i Bak Bandżir poinformowali mnie wczoraj, że jadą na plażę dzisiejszego dnia i chcą mnie zabrać ze sobą. Ok., więc zacząłem się przygotowywać, spakowałem ręcznik, kąpielówki, krem do opalania, okulary przeciwsłoneczne - czyli standardowy zestaw jaki się zabiera na plażę. Jak się później dopytałem w samochodzie, okazało się, że nie jedziemy na plażę, ale będziemy przejeżdżać koło plaży… -„Aha” O_o

                                   Po drodze mijaliśmy dzieci jadące do szkoły:
A gdzie foteliki ? :o


W pierwszej kolejności zajechaliśmy zjeść lunch – jeden z tych, który mógłbym jeść codziennie: 2 kraby w ostrym, żółtym sosie, ryż i mleko kokosowe z karmelem i lodem:

Drugi raz w życiu jadłem kraba (pierwszy też w Indonezji). Zajęło mi to 40 min. Wszyscy po jakimś czasie czekali już tylko na mnie. To naprawdę nie jest proste - przynajmniej dla mnie ;)


          Po obiedzie zmierzaliśmy już w kierunku głównego celu podróży, który wciąż był dla mnie tajemnicą. Po drodze zajechaliśmy jeszcze na targ rybny, który znajdował się bezpośrednio przy morzu. Dla mnie to była największa atrakcja tego dnia. Mogłem zobaczyć jak żyją Ci ludzie, czym zajmują się na co dzień, co jedzą – te wszystkie dziwne stworzenia. Wszyscy ludzie patrzyli i pokazywali palcami na mnie (wow - biały człowiek), a ja patrzyłem i robiłem zdjęcia wszystkiemu dookoła:









Pierwszy raz w życiu widziałem większość z tych ryb na własne oczy. Coś niesamowitego, szczególnie rekiny.

       Ok, jedziemy zobaczyć główną atrakcję. Próbowano mi wytłumaczyć co nią będzie, ale nie rozumiałem. Mówili „safe”- myślałem, że jakiś schron. Chodziło jednak o „cave” – jaskinia ;)

                     Po drodze strasznie zaciekawiło mnie drzewo rosnące w morzu…
                                                 Chyba coś tam widać z tego ujęcia...

          Dotarliśmy. Na miejscu oprócz jaskini do zwiedzania było jeszcze zoo. Tylko kilka fotek, żeby nie zanudzać zwierzakami:

                                   Pierwszy raz w życiu widziałem kangura na żywo

Charakterystyczne dla wyspy Papua zwierzę (nie pamiętam nazwy)

                                      "Co się tak patrzysz, zebry nie widziałeś?"

   Od prawej Bu Ummi, córka - Salsa i następne nietypowe (nawet dla Indonezji) zwierzę.

                                          Kot podpijający wodę wielbłądowi

            Wiedzieliście o tym, że naszym południowym sąsiadem wciąż jest Czechosłowacja? :)

 A ten gościu w klatce autentycznie próbował mnie opluć!! ... na szczęście nie doleciało .. ;)


        Aha i jeszcze na koniec - dochodzą mnie słuchy z Polski, że część znajomych otrzymała zaproszenia na fejsie od moich indonezyjskich uczniów. Cóż mogę powiedzieć... sorry, nic na to nie poradzę. Ale są tacy, którzy kolekcjonują znajomych, więc co z tym zrobicie to już od Was zależy :) Dobranoc.

***



2 komentarze:

  1. Zgłodniałam oglądając te pyszności na Twoim talerzu :)
    Pozdrowienia!
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dominika z Blue, żeby nie było wątpliwości ;)

      Usuń