piątek, 15 lutego 2013

Adaptacja


***


        W Indonezji, podobnie jak w Polsce używa się zwrotów grzecznościowych przed wymówieniem imienia. U nas mamy Pana i Panią (albo w odwrotnej kolejności ;) W Indonezji wygląda to tak:
- Pan – (Ba)Pak
- Pani – (I)Bu
- Pan nieco starszy od nas, do 40 lat – Mas
- Pani nieco starsza od nas, do 40 lat – Mbak
- Do osoby młodszej przed imieniem można użyć Adek.
Nauka samych zwrotów zajęła mi trochę czasu ;)

        Chyba za dużo się wiercę w nocy, bo za każdym razem wypadają mi stopery z uszu, albo przynajmniej jeden z nich. I już ten jeden zagubiony stoper sprawia, że kolejny raz w środku nocy (nazywajmy rzeczy po imieniu bo przecież 4:00 to jeszcze noc!) mam pobudkę – donośny śpiew z meczetu… zwariuję chyba!

        Mimo, że zajęcia zacząłem dziś wyjątkowo później, to i tak musiałem wstać rano (ok 6:00), żeby zjeść śniadanie. Więc zjadłem i dalej uderzyłem w kimonko.
Tylko jedna lekcja o 10:30 z Panią Mu’afah (póki co niektóre imiona spisuję z grafiku, ale w końcu się nauczę ;)).
                                                       

  Krótka lekcja polskiego...

          Następnie nietypowe zajęcia… ze skautami. Nie wiedziałem co mam tam robić i jaka powinna być moja rola, tym bardziej, że nie było żadnego z nauczycieli j. angielskiego i nikt nie umiał mi wytłumaczyć – po prostu nie rozumiałem co oni w ogóle do mnie mówią ;) W końcu przyszedł Mr. Heri i rozjaśnił mi nieco, czym zajmują się skauci. Było ich około 50-60. Śpiewali piosenki, grali w gry logistyczne, gry na koncentrację, następnie po wyjściu na zewnątrz stanęli w szeregach, klaskali i przyśpiewywali. Chcieli, żebym ja również coś zaśpiewał..
Odpowiedziałem szybko: "O nie nie nie nie - Mr Artur nie umie!" :D

         Utwór Adele – „Someone like you” opanował całą szkołę, całą wioskę i wioski sąsiednie,
wszystkie dzieciaki to nucą. Na moim powitaniu pierwszego dnia też to zaśpiewali ;)


                                                            Ot dzielni skauci

Po zajęciach zostałem zaatakowany przez paparazzi, gruppies.. jak kto woli :)


           O 7:00 wieczorem dostałem zaproszenie od uczniów na grilla - ok., czemu nie!
Przychodzę kilka minut po 7:00... a tu pustki… cicho, ciemno, nikogo nie ma… Trudno, wracam do domu, wystawili mnie. Przyszli ok. 8:00 (ahaa, znowu „rubber time”)... Grupka uczniów z miską ryb, gotową do grillowania. Byłem właśnie po kolacji, ale niech stracę, idę.  

Indonezyjski grill: otoczone cegłami ognisko rozpalone na brukowanym boisku do piłki nożnej przed budynkiem szkolnym :)





         Ryby smarowali masłem i „ichniejszym” ketchupem – słodkim, o czarnym kolorze i na pewno nie zrobionym z pomidorów. Poniżej propozycja podania: na dużym liściu bananowca. Jeść rękoma… wyśmienite w smaku- polecam!


Przy stole od lewej: Pak Amir - nauczyciel IT, Pak Heri - nauczyciel angielskiego, ja i Pak John Sole - również nauczyciel angielskiego.



***


        Przeklęta 4:00…znowu wypadły mi stopery!!
       Od godziny 7:00 byłem na takim jakby apelu dla najmłodszych – około setka dzieciaków wykonywała ćwiczenia w rytm muzyki na głównym placu. Celowo napisałem „Wykonywała” w czasie przeszłym, bo jak przyszedłem to wszyscy przestali i zaczęli patrzeć jak ja to robię - a robiłem to niezbyt płynnie, więc podśmiechiwali się trochę :P 

         Pierwsze zajęcia w „kindergarden” z przedszkolakami – po 4, 5 lat. Ale to było męczące!! Dużo bardziej niż wśród 13-15 latków. Gardło mi wysiadało od mówienia i pokazywania w kółko: head, face, nose, mouth, eye, ear, 2 ears, hand, finger, 1,2,3,4,5 fingers, stomach… przez prawie dwie godziny. Ale dzieciaki przynajmniej miały hecę widząc białego gościa, który wymachuję rękoma i krzyczy jakieś dziwne słowa..

Jak widać powyżej mają fajne, dopasowane do wzrostu stoliki 


A po przedszkolakach - trochę starsze dzieciaki:



                             Widzieliście kiedyś takie małe banany? Bo ja pierwszy raz ..
W Indonezji występuje kilkanaście albo więcej odmian bananów, a im mniejsze, tym podobno lepsze. Te powyżej były bardzo słodkie.


          Kilka razy na lekcjach uczniowie pytali mnie o to czy mam facebooka. Ucinałem temat i odpowiadałem z uśmiechem, że nie wiem co to jest. Jakimś sposobem jednak dzieciaki znalazły mój profil. Dwa dni temu otrzymałem 5 zaproszeń, wczoraj już ok. 15, dziś kolejne. Do tego wiadomości typu: „Hello Mister”, „Please, confirm my invitation”. Prawdopodobnie, znalazły mnie w znajomych u któregoś z nauczycieli… Oczywiście gdybym przyjął choć jedno z zaproszeń, mógłbym być pewien kolejnych 600 (no chyba, że któryś z uczniów naszej szkoły nie ma założonego konta) :]
Może ktoś z Was chciałby mieć egzotycznych znajomych na FB? Oddam w dobre ręce :)

***

          Dziś miałem wędkować na większym stawie niż ten szkolny – u nauczyciela nauk społecznych imieniem Pak Sutari, o 2:00 po południu. Umówiłem się z Bidikiem, że zajedzie po mnie skuterem i wcale nie zdziwiło mnie, że o umówionej godzinie jeszcze go nie było.. a do Mr Sutari mieliśmy ok.15 km). Po prostu muszę się zaaklimatyzować z tym ich postrzeganiem czasu „Take it easy” „Don’t stress”. Tak sobie żyją na luzaczku ;)
          Co do skuterów i motocykli: większość Indonezyjczyków ich używa, nawet dzieciaki dojeżdżając do szkoły. Śmiesznie to wygląda np. w dużych miastach, bo na ulicach jest dwa-trzy razy więcej motocykli niż samochodów. Niektórzy nauczyciele np.: Pak Heri, Pak Mirul mając do szkoły tylko 300 metrów używają ich codziennie, a brzuszki rosną… ;)

         Wracając do tematu łowienia, dojechaliśmy na miejsce. Po drodze podziwiałem indonezyjską naturę. Ten kraj jest po prostu zielony! Niesamowita, bujna roślinność klimatu równikowego, pola ryżowe, palmy, bananowce dookoła, ehh coś pięknego... Mr. Sutari miał dwa stawy zarybione całkiem niedawno, więc zdobycze siłą rzeczy nie mogły być duże. Ryby nie żyją w tych stawach przez cały rok, a dlaczego? To jest ciekawa historia… ponieważ podczas pory suchej po prostu wysychają lub robią się podmokłe, wręcz idealne do uprawy ryżu. Tak więc w porze mokrej są zarybionymi stawami a w porze suchej zamieniają się w pola ryżowe.

Widać coś w ogóle? 


                                                   Mas Najih złapał złota rybę!

Po ok godzinie w bardzo krótkim czasie zebrały się ciężkie chmury 
charakterystyczne dla pory deszczowej...

... no i trzeba było uciekać gdzie pieprz rośnie! 



2 komentarze:

  1. Bez kitu przez to, ze masz mnie w znajomych na FB też mnie ciągle zapraszają Twoi koledzy z Indonezji :D

    BTW dlaczego im mówisz, że stolicą Polski jest Ostrołęka ? :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Najśmieszniejsze jest to, że ja ich zaproszeń nie akceptuję a oni i tak je wysyłają do moich znajomych ;)
    Jak chcesz, na następnych zajęciach mogę powiedzieć, że stolica Polski jest Biskupiec ;)

    OdpowiedzUsuń