czwartek, 4 kwietnia 2013

Życie codzienne indonezyjskiej wsi



***

            Od pewnego czasu zauważam coraz więcej małych gekonów biegających po domu, w którym mieszkam. Chyba mają okres rozrodczy. Ostatnio jeden z nich jakimś cudem dostał się do mojego pokoju. Próbowałem go wygonić ale jest zbyt szybki. Albo sobie żyje i biega gdzieś, albo zdechł za szafą. Niemal w każdym indonezyjskim domu żyją te jaszczurki i chodzą po ścianach jak gdyby nigdy nic. Na początku było to dla mnie dziwne. Teraz już się przyzwyczaiłem. Nikt nie stara się ich pozbyć bo sprawują one bardzo pożyteczną rolę w domu– zjadają komary.



         Opiekun harcerzy – Pak Kusonoto od dłuższego czasu zaprasza mnie do swojej miejscowości na grilla. Nie wypada więc odmawiać, tym bardziej, że zaprosił pół wioski na okoliczność mojego przybycia ;)
Przygotował dwa rodzaje rybek z „ichniejszym” ketchupem, czyli czarnym sosem sojowym oraz chilli, którego nie może zabraknąć przy żadnym z posiłków.



           Miesiąc temu byłem już u Pana Kusonoto w domu. Wtedy to cała rodzinka zrobiła sobie sesję zdjęciową ze mną. Dziś jedno z tych zdjęć wisi w ramce na ścianie…  

Prawie oryginalnie, bo sceneria zdjęcia została zmieniona...
...Stonehenge w Wielkiej Brytanii 
plus podpis na dole - nie do końca poprawny gramatycznie ;)

***


            Jak już wcześniej pisałem w Indonezji w większości żyją muzułmanie (ok. 87%). W okręgu którym mieszkam – Lamongan, stanowią oni aż 99,68% ogółu ludności (wg wikipedii) Najbliższy kościół chrześcijański prawdopodobnie znajduje się w Surabaji- ok. 90km drogi. Tak więc u mnie święta wyglądały jak co dzień, za wyjątkiem tego, że postanowiłem zrobić polski obiad dla swojej indonezyjskiej rodziny. Schabowy oczywiście (z kurczaka), bo jakżeby inaczej (z bigosem, żurkiem czy pierogami za dużo byłoby paćkania. Powiedzieli, że smakował…. a jak było naprawdę? Mam nadzieję, że tak samo! Tylko cebulkę w sałatce z pomidorami omijali!


Moja indonezyjska rodzinka: Pak Bandżir, Salsa, Bu Ummi i Nanda.
Był to dla mnie pierwszy „ziemniaczany” posiłek od dwóch miesięcy.

            Na początku chciałem zrobić tradycyjny polski, wielkanocny posiłek, ale jajka u nich są dość powszechnie spożywane a kiełbasa, czyli wieprzowina jest w krajach muzułmańskich zabroniona. Co do jajek - moja rodzina często do posiłków dodaje same żółtka. Zapytałem w końcu „co dzieje się z białkami?”. Okazało się, że te żółtka to "niedojrzałe" jajka, które wyjmowane są z brzucha kury, zaraz po zabiciu. 

***


          We wtorek jeden z uczniów Arwandi (ten, który uczy się polskiego) zaprosił mnie do swojej miejscowości na wędkowanie. Mieszka on we wiosce kilka kilometrów dalej, więc zwiedziłem okolicę przy okazji.

Każda wioska (nawet ta najmniejsza) musi mieć swój własny meczet. Na zdjęciu nowo powstający.


Transport bananów

Cmentarz. Od Pak Bandżira dowiedziałem się, że ciała po śmierci nie są chowane w trumnach, tylko w specjalnych płótnach. 

Farmer orający pole ryżowe

Papryczki chilli


            We wiosce, w której mieszkam już wszyscy uczniowie przyzwyczaili się do mojej obecności (mimo, iż dalej krzyczą z daleka: „Hello Mister!”). We wioskach sąsiednich ciągle wzbudzam zainteresowanie – „Patrz Bule (biały człowiek)” ;)


Największa rzeka wyspy Jawa o nazwie Solo

Zdecydowanie jednak nie mam cierpliwości do wędkowania w rzece. W stawie 
co rusz udawało mi się coś złapać, w rzece –nic a nic.

           Po nieudanym wędkowaniu poszliśmy zwiedzić okolicę. Z minuty na minutę było nas coraz więcej. Każdy napotkany po drodze dzieciak dołączał do nas, aż w końcu zrobiła się pokaźna grupka...






Pół biedy, kiedy chcą zdjęcie grupowe.. gorzej jak przynajmniej jeden z nich zachce mieć zdjęcie tylko ze mną. Wtedy następuje efekt domino. Wszyscy chcą osobno ;)


***

           Kilka dni temu dostałem od Bu Ummi tradycyjny indonezyjski materiał o nazwie Batik. Jest on słynny na całym świecie (towar eksportowy Indonezji). W roku 2009 został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości,  a nosi go sam Bill Gates. Nie będę zanudzał jak się go produkuje, zresztą i tak musiałbym to ściągnąć z wikipedii, więc jeśli ktoś chce, może sam sprawdzić. W każdym bądź razie we wtorek ze swoim materiałem pojechałem do krawca, który spisał moje wymiary i za dwa tygodnie powinienem już śmigać w swoim własnym batiku.

 W tle widać przykładowe koszule wykonane z batiku

Miejsce pracy krawca 

***


A tak przeważnie wyglądają moje lekcje. Jedna klasa w środku i grupka uczniów 
innej klasy w drzwiach - podglądająca moje metody nauczania...

Poniżej kolejna próba wędkowania. Tym razem udana, bo w stawie ;)



Złapaliście kiedyś kraba "na wędkę"? ;)

***


1 komentarz:

  1. Thaqnkfulness to my father ԝho stated tо me on thе topic of
    thiis webpage, tɦis website is actuallƴ awesome.

    Mү blog: Leave Alkaline

    OdpowiedzUsuń