niedziela, 7 kwietnia 2013

Deja-vu : kolejne powitanie



***

            W każdy czwartek uczniowie klas 7 i 8 mają zajęcia z harcerstwa. W miarę możliwości staram się brać w nich udział, oczywiście w roli obserwatora (za stary jestem na takie głupoty).  Dzisiaj część skautów miała tzw. „chrzest” i musiała przejść egzamin kwalifikujący ich do grona pełnoprawnych harcerzy. Podzieleni zostali na grupy a ich zadaniem było odnalezienie drogi do celu w lesie wg wskazówek. Następnie czekała ich przeprawa przez rzeczkę i czołganie po błocie.









Na koniec odśpiewali jakieś indonezyjskie piosenki i stali się prawdziwymi skautami!

Poniżej trener skautów – Pak Kusonoto wspinający się po drzewie.


A tu moja kolacja upolowana przez jednego ze skautów ;)



***


             W piątki moje zajęcie to tzw. „social work”, czyli praca społeczna.  W rzeczywistości  polega to na tym, że poznaję indonezyjskie życie i zwyczaje z bliska. Tym razem wybraliśmy się razem z kilkoma uczniami do wytwórni dachówek, której właścicielem jest ojciec jednej z uczennic.




Dachówki produkowane są z gliny za pomocą specjalnych maszyn. Wyglądało to na dosyć łatwe zadanie, więc postanowiłem spróbować.




Wkłada się  takiej gliny na uprzednio posmarowaną olejem maszynę, następnie wsuwa pod „zgniatacz” no i zgniata. Śmiesznie to brzmi, ale nie znam nomenklatury części tej maszyny ;)


Czy nie przypomina Wam trochę ciasta czekoladowego? ;) 

Dachówka teraz już tylko musi wyschnąć i jest gotowa to użytku!
                   Po całym procesie ręce śmierdziały mi trochę olejem, ale da się przeżyć.



***

Treningi karate. Tak naprawdę jest to jakaś inna sztuka walki, ale nie znam się i 
wszystkie podobne nazywam „karate”.


Owoce mangostanu 



W odwiedzinach u znajomka: Mas Surur, Mas Artur, Mas Bidzik ;)

***


W sobotę rano idąc na zajęcia zobaczyłem na głównym placu uczniów robiących pompki...
Nie wiem ocb, ale chyba coś musieli przeskrobać ;)


          Pak Sory, o którym kiedyś pisałem, że ma śmieszne imię jest nauczycielem w dwóch szkołach. Na niedzielę zaprosił mnie więc do swojej drugiej szkoły tłumacząc, że uczniowie bardzo chcą mnie poznać. (ok. 30 km od wioski, w której mieszkam). Przyjechał po mnie z dyrektorem tejże szkoły punktualnie o 7:00 rano. Zdziwiłem się bo wg tzw. „indonesian rubber time” (czas guma) „powinni” się spóźnić ok. 30-60min…  Tym razem jednak to ja byłem nie gotowy…  Przeprosiłem więc: „I’m sorry Pak Sory” – tak śmiesznie :)

          To chyba był najzimniejszy dzień w Indonezji od momentu kiedy tu przyleciałem – ok. 24 stopnie… i cały czas padało.
          Myślałem, że to będzie tylko nieformalne spotkanie więc założyłem japonki i koszulkę polo.
Co do koszulki nic nie powiedzieli,  ale buty – doradzili mi, żebym zmienił ;). Szybo się również przekonałem, że to bardzo formalne spotkanie… już na samym wjeździe do wioski... Do złudzenia przypominało mi to wszystko pierwszy dzień w mojej szkole...

Kilka błędów w pisowni, ale mniejsza o to! No i foto, na którym śpię.. 

Następny baner wisiał w auli - niestety sam tego zdjęcia nie wybierałem...
...zostało ono zrobione kilka tygodni temu przed kantyną szkolną telefonem Pana Sory. 
Byłem wtedy zmęczony po zajęciach i nie miałem pojęcia do czego posłuży to zdjęcie!
Swoją drogą, już chyba nic mnie nie zdziwi w tym kraju ;)


Na auli było ok. 100 uczniów, którzy przyszli mnie zobaczyć. Na początku występ chóru:



Powyżej Pan Sory -główny "sprawca" wydarzenia  grający na instrumencie.

            Później przemówienie dyrektora, vice-dyrektora no i moje. Zupełnie nie spodziewając się takiej "imprezy", nie przygotowałem żadnej mowy, więc leciałem na spontanie.

Jak już skończyłem mówić zaczęły sypać się pytania od uczniów:
- co najbardziej lubisz w Indonezji?
- dlaczego wybrałeś właśnie ten kraj?
- co sądzisz o naszej szkole? i wiele, wiele podobnych…
Śmiesznie to wyglądało bo część uczniów czytała swoje pytania zapisane na … dłoni. Ja też pozwoliłem sobie na mały żarcik udając, że odczytuję odpowiedź „z ręki” ;)

W końcu jedna z uczennic zapytała:
- „Czy mógłbyś podać swój adres na facebooku?”
- Zapytałem dyplomatycznie „A co to jest facebook?” (Podając go, mogłoby się to źle skończyć nie tylko dla mnie, ale także dla moich znajomych)
- Chyba nie uwierzyła w moją odpowiedź, ale zadała następne pytanie „Czy mógłbyś podać swój nr telefonu?”
- Myślałem, że nie wybrnę z tego ale szybko odpowiedziałem po indonezyjsku, że nie pamiętam ;)
- Za to na ostatnie pytanie (żeby nie było) odpowiedziałem już „Tak” – „Czy mogę uścisnąć Twoją rękę?”
- Uff… dobrze, że na tym się skończyło.
Co ja się z nimi mam… ;)

Na koniec oczywiście seria zdjęć

Wcale nie byłem aż tak bardzo spocony! Stary aparat - rozmazuje ;)



No i krótki wywiadzik do gazetki szkolnej:



Nauczyciele
Wszyscy mają na sobie takie same koszule wykonane z batiku, o którym pisałem 
w poprzednim poście. Każda szkoła ma swój unikalny wzór tego materiału. 


           Na jedno z pytań od uczniów: „Jaka jest Twoja ulubiona potrawa indonezyjska?” odpowiedziałem „krewetki w ostrym sosie orzechowym”. Nauczyciele zdecydowali więc zabrać mnie do restauracji, gdzie serwowano najlepsze krewetki…





          Wszyscy są tu dla mnie tak dobrzy, że nieraz aż mi głupio, ale z drugiej strony nie wypada odmawiać. Fakt faktem ja też staram się jak mogę. Podobno byłem piątym „białym", który odwiedził tę szkołę (po trójce Amerykanów i Australijce). I jak mi później oznajmiono – najlepszym. Nie wiem czy to prawda, czy tylko zagranie „pod publiczkę”, ale mówili, że Ci poprzedni nie nawiązywali tak dobrego kontaktu z uczniami. Ok, koniec tematu żeby nie było że się przechwalam! :D


***

           W drodze powrotnej do domu zajechaliśmy na stację benzynową zatankować paliwo a tu klops - pusty dystrybutor… na następnej stacji to samo! Już wyobrażałem sobie: „biały człowiek pchający samochód przez indonezyjską wieś” – to dopiero byłoby widowisko! Na szczęście w Indonezji zawsze w pogotowiu są uniwersalne sklepiki ze stoiskami takimi jak to poniżej…

Paliwo w litrowych butelkach sprzedawane przed sklepem spożywczym!
Szukacie pomysłu na biznes? Widzieliście coś takiego w Polsce? 

Pozdrawiam ;)

***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz