***
Jedno z częstszych pytań, które zadają mi znajomi z Polski to: „jakie
dziwne, groźne, niebezpieczne zwierzęta widziałeś do tej pory?” Więc może
odpowiem, że węża ani tygrysa jeszcze nie widziałem i mam nadzieję, że nie zobaczę w bezpośrednim kontakcie… Póki co najgroźniejszy był chyba
krokodyl, ale był zamknięty w swojej klatce w zoo...
***
Piątek był dniem zmagań sportowych naszej szkoły- Al.
Muslimum, przeciwko szkole z sąsiedniej wioski. Na pierwszy ogień poszedł
footsal pomiędzy nauczycielami, w którym wziąłem udział. Niestety pomimo gorącego dopingu fanów ponieśliśmy sromotną porażkę 10-5.
Po meczu miałem zamiar się wykąpać bo byłem brudny i spocony, ale
niestety uczniowie z sąsiedniej wioski nie mieli jeszcze ze mną zdjęcia …
Nie miałem nawet chwili, żeby się spokojnie napić ;)
Na szczęście w kolejnych dyscyplinach nasza szkoła
okazywała się lepsza od przeciwnika a honor piłkarzy uratowali uczniowie,
którzy bezapelacyjnie pokonali sąsiednią wioskę 4-1.
Brudne prawda? Piłkarze po wypiciu wody wyrzucali kubki i
butelki dosłownie – „sobie pod nogi”.
Myszy i szczury są odwiecznym problemem dla indonezyjskich
farmerów, niszczą bowiem pola ryżowe. Jest na to jednak metoda. W nocy dwóch
gości wybiera się na miejsce zdarzenia, podłącza kabelek do prądu i wkłada do
wody. Rośliny ryżowe rosną przeważnie na wodzie. Prąd rozchodzi się po całej
płycie i „eliminuje” większość szkodników. Brutalne, ale skuteczne.
Paradoksalnie kotów w Indonezji też jest dużo, ale nikt o
nie nie dba. Wszystkie są wychudzone i brzydkie. Według mnie taki kot nie jest
w stanie nawet myszy złapać.
Ten powyżej wcale nie ma uciętego ogona (też na początku tak
myślałem). Genetyka… część z nich nie ma
w ogóle ogonów a część - tak jakby tylko
pół.
W sobotę poprosiłem Bidzika, żeby pomógł mi doładować saldo w telefonie. Powiedziałem, że za 100 000Rp (ok. 32zł).Trzy razy się dopytywał czy na
pewno chcę doładować za tak wysoką kwotę. On przeważnie doładowuje za 3zł albo
nawet 1,5zł.
Po południu pojechałem z nim do Lamongan (pobliska mieścina) i tam podpytałem o kilka spraw finansowych.
Wtedy zrozumiałem, jego zdziwienie. Okazało się, że moje doładowanie to ¼ jego
wypłaty… Zarabia ok. 40 dolarów miesięcznie pracując 7 dni w tygodniu. Dla
przykładu- ja, będąc tu na zasadzie wolontariatu, mając zapewnione zakwaterowanie i wyżywienie w bogatej jak na
ten kraj rodzinie, dostaję więcej tzw. kieszonkowego na własne wydatki, niż on
całej miesięcznej wypłaty.
W szkołach istnieje podział na tzw. nauczycieli państwowych oraz prywatnych. Ci pierwsi zarabiają ok. 200 dolarów miesięcznie. Niestety prawie
wszyscy młodzi nauczyciele (Bidik ma 30 lat) są tymi „prywatnymi nauczycielami”
i zarabiają 20-40 $ miesięcznie. Pomimo, że Indonezja jest stosunkowo tanim krajem, to pieniądze z
wypłaty starczają mu tylko na bieżące wydatki (raz w tygodniu „szarpnie się” na
wyjazd do Lamongan). Jego rodzice, chcąc kupić mu skuter, musieli sprzedać część pola ryżowego, które jest przecież źródłem
ich dochodu. Zastanawiam się co będzie, jeśli skuter się zepsuje?
Mimo wszystko (tak jak większość Indonezyjczyków) jest on
człowiekiem szczęśliwym, który ma swoje pasje. Powiedział, że pieniądze nie są
mu potrzebne, aby cieszyć się życiem.
Bidik (na ławeczce) i jego znajomek z Lamongan - też nauczyciel. Spodobała mi się jego koszulka Barcelony. Powiedział, że mi załatwi taką za niespełna 9zł ;)
Bar, do którego mnie zabrali znajdował się w całkiem przyjznym miejcu
Toaleta jednak wyglądała tak:
Aż ciężko uwierzyć, że to jest w ogóle toaleta..
Dobrze, że tylko siku mi się chciało...
Dobrze, że tylko siku mi się chciało...
Przykładowe ceny produktów w mojej okolicy:
- obiad w szkolnej kantynie: 95gr
- ice coffee, ice tea, soki w szkolnej kantynie: ok. 30gr
- ice coffee „na mieście”: ok. 0,80-1,20zł
- litr paliwa (UWAGA!): 1,35zł!
***
W niedzielę odbyła się druga już ceremonia zaręczynowa mojego
sąsiada Nadji’ego, tym razem u niego w domu (pierwsza była 3 tygodnie temu w domu przyszłej żony- opisywałem ją w jednym z pierwszych postów). Dziwne to trochę, nie rozumiem
do końca, ale dostałem zaproszenie więc przyszedłem. Wyżerka była dobra...
W towarzystwie nauczyciela - Pak Anwara, który przez pierwsze dni w szkole nie dawał mi spokoju i kilka razy dziennie pytał, czy pamiętam jego imię. Nie miałem wyjścia, musiałem zapamiętać ;)
Chyba odkryłem swoje nowe hobby. Coraz bardziej podoba mi się
wędkowanie. W stawie na terenie szkoły pływają przeważnie małe sumy, takie jak
ten:
Ale jak się dłużej „posterczy” z kijkiem w ręku, to można
złapać coś naprawdę fajnego:
Przestraszyłem się w pierwszym momencie po wyciągnięciu z wody tej ryby -myślałem, że to wąż! Wrr..
Będzie jutro na śniadanie, z ryżem oczywiście ;)
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz