***
Życie w
mojej małej wiosce jak zwykle płynie spokojnie i powoli... Tak więc po całym takim spokojnym tygodniu pracy ponownie
postanowiłem wyruszyć na weekend do Surabaji. Tym razem dostałem zaproszenie na
3 dniowe szkolenie organizowane przez fundację studencką AIESEC, z którą
utrzymuję kontakt od dłuższego czasu. Namówiłem też Allana (Polak-Niemiec, o
którym pisałem w poprzednim poście) na przyłączenie się.
Już w piątek przed południem zameldowałem w Surabaji. W
autobusach zawsze spotkać można grajków oraz sprzedawców dosłownie
wszystkiego. Zarabiają w ten sposób pieniądze na życie…
...jest to na porządku dziennym, ale widok kobiety w
zaawansowanej ciąży grającej na własnej roboty grzechotce trochę mnie już zdziwił...
Wygląda, jakby miała za chwilę urodzić! Przez moment zastanawiałem się "a co by było gdyby..?" Przecież siedziałem najbliżej i pewnie musiałbym udzielić pierwszej pomocy... chyba jednak bym zemdlał.
Wyjazd na szkolenie zaplanowany był na god. 15:00. Do Surabaji dotarłem już o 10 rano, więc umówiłem się z koleżanką na oglądanie... ptaków :)
Ten jest śmieszny ;)
Dwa orły
Co za warunki … te małe ptaki z góry skazane są na śmierć -
- pokarm dla większych ptaków.
- pokarm dla większych ptaków.
Po drodze można było dostrzec też inne zwierzaki...
kociak spał w najlepsze...
***
O godz. 15:00 byłem już z Allanem w umówionym miejscu, z którego zaplanowany był wyjazd na szkolenie. Jak to jednak przeważnie tu bywa – "indonesian rubber time" znów dał o sobie znać. Finalnie odjechaliśmy dopiero po 18:00, czyli 3 godziny opóźnienia… W dodatku jechaliśmy starym, wojskowym truckiem siedząc z tyłu na drewnianej ławeczce bez oparć. Po 3 godzinach podróży przez dziurawe drogi miałem kompletnie dosyć..
Miejsce szkolenia – malowniczo położona wioska Trawas
otoczona górami.
Szkolenie miało tytuł: „Awaking your leadership
potential”. Brało w nim udział ponad
100 osób, z czego większość to studenci z Surabaji. Ja z Allanem byliśmy jedynymi bule (białymi).
Oprócz nas było jeszcze dwoje obcokrajowców: dziewczyna z Tajwanu i koleżka z
Iraku, który mówił po angielsku z takim samym akcentem jak filmowy Borat :)
Były to 3 intensywne dni szkoleń. Po każdym z nich odbywały się imprezy. Z tym że te "ichniejsze" wcale nie wyglądają jak imprezy, które my znamy.. Bardziej jak
gry, zabawy dla dzieci – bezalkoholowo.
Nie wiem skąd Ci ludzie brali energię, ale potrafili całe
dnie spędzić na słuchaniu prelekcji, prawie bez przerwy i spać tylko po kilka godzin w
nocy. Ja z Allanem urywaliśmy się w trakcie na drzemki. Starość nie radość …
Poniżej kilka zdjęć ze szkolenia
A poniżej kilka zdjęć z malowniczej okolicy miasteczka Trawas:
gołębnik stojący na wbitym w ziemię palu
Allan i jego grzybki
Prawdziwa dżungla. Od miejscowej starszej pani wiemy, że żyją w niej małpy, ale nie widzieliśmy niestety.
***
W sobotę o 2:00 w nocy poszliśmy z Allanem i jeszcze jednym
indonezyjskim koleżką poszukiwać knajpy w celu obejrzenia finału Ligi Mistrzów.
Niestety w okolicy nic nie znaleźliśmy. Było ciemno i cicho. Drogę przyświecałem sobie lampą w telefonie aby przypadkiem nie nadepnąć na jakiegoś węża. Po ok. 3 kilometrach
wędrówki zobaczyliśmy zapalone światło w miejscowej szkole. Zapytaliśmy o możliwość
obejrzenia meczu gościa, który pełnił rolę ciecia. Facet odpalił nam telewizor który był w holu przed szkołą! W
ciągu pół godziny z 3 osób zrobiło się ok. 20! Dołączyły do nas jeszcze 3
ekipy, które też przemierzały wioskę w poszukiwaniu meczu ;)
Niestety Borussi Dortmund nie udało się wygrać w finale ligi mistrzów z Bayernem Monachium,
ale i tak rozegrali wielkie rozgrywki...
Po trzech obfitujących w wydarzenia dniach czas było wracać do mej wioseczki. Kolejny raz dotarłem późno – po 23:00. O tej porze wszyscy w domu już smacznie śpią...
***
Następnego dnia musiałem wstać już o 4:30 rano, ponieważ o 5:00 zaplanowana
była szkolna wycieczka do Malang - drugiego po Surabaji największego miasta wschodniej Jawy. Malang otoczony jest górami oraz wulkanami, a słynie z tego, że rosną tam...(uwaga) jabłka
i truskawki. Ahh przecież to takie polskie.. Występujący tu klimat jest nieco chłodniejszy niż reszta wypy, a to dlatego, że miasto położone jest ok 600 m.n.p.m. Stąd też rosną tu tego typu owoce.
(Oczywiście wszyscy nauczyciele oraz uczniowie obkupili się w wory jabłek).
W Malang znajduje się słynny indonezyjski park rozrywki o
nazwie Jatim Park.
Jest naprawdę wielki i można w nim znaleźć sporo różnych atrakcji.
Poniżej foto-relacja z wizyty
Ceremonię czas rospocząć
pinokio?
Pak John Sole, nauczyciel z mojej szkoły - kawaler, 33 lata, ciągle szuka tej jedynej, ale jak widać na zdjęciu powyżej, chyba nie tam gdzie trzeba ;)
Ponownie John Soleh, tym razem w roli mistrza drugiego planu. Tylko co on tam robi? O_o
broń mieszkańców wyspy Papua
"Może w czymś Pani pomóc?"
Nierozmowna babeczka była, a miałem dobre chęci.
Nierozmowna babeczka była, a miałem dobre chęci.
"Przecież nic złego nie zrobiłem!"
Indonezyjska dieta służy mi póki co.
Poniżej kilka zdjęć z tutejszego akwarium:
Ryby w kibelku - ciekawy wystroj ;)
Poniżej wieeelkie "wesołe miasteczko". Poczułem się, jakbym znowu był dzieckiem!
Jeszcze mnie widać ..
A to była moja ulubiona rozrywka z czasów dzieciństwa.
Wtedy ciężko było namówić mamę...
Wtedy ciężko było namówić mamę...
teraz mogłem jeździć do woli!
"Foto foto Mister!" Słyszę to prawie codziennie.
No, ale przecież nie odmówię zdjęcia..., grzeczny Bule ze mnie ;)
***
Z miejsc do odwiedzenia, które sobie zaplanowałem będąc jeszcze w Polsce pozostało mi tylko jedno do odhaczenia - Karimum Java -małe wysepki położone na północ od Semarang w środkowej Jawie. Zamierzam spędzić tam zbliżający się weekend pływając z rekinami i żółwiami wodnymi. Wyjazd już jutro, nie mogę się doczekać! Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze :)
Pozdrawiam!
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz